czwartek, 6 października 2011

Wszystko zaczęło się od Półwyspu Pelješac…

Moja przygoda z Chorwacją rozpoczęła się 10 lat temu, kiedy po raz pierwszy pojechałam do Chorwacji na wycieczkę organizowaną przez biuro podróży. Mieszkaliśmy w jednym z najpiękniejszych zakątków – na Półwyspie Pelješac, położonym w południowej części Dalmacji, kilkadziesiąt kilometrów od Dubrownika.
Jest to drugi co do wielkości półwysep Chorwacji (największy to Istria). Ma długość 65 kilometrów, a jego szerokość waha się między 3, a 7 kilometrów. Całkowita powierzchnia wynosi 355 km2.

Bramę wjazdową na półwysep stanowią miejscowości Ston i Mali Ston, które łączy mur obronny. Mur powstał w średniowieczu za czasów Republiki Dubrownickiej po to, aby bronić Pelješac przed najeźdźcami. W czasach świetności łączna długość fortyfikacji wynosiła 5,5 km,  wzmacniało je 40 wież i 7 większych bastionów. Mury miały wówczas kształt pięcioboku. Obecnie zachowało się ok. 5 km muru i połowa umocnień. Dla zwiedzających udostępniona jest górna część pięcioboku, która bezpośrednio opasuje Ston. Z murów roztacza się urzekający widok na okolice – na pierwszym planie miasto, dalej solanki i wzgórza na dalszym planie.
Wszyscy zwiedzający fortyfikacje muszą odwiedzić również miasteczka, znajdujące się na przeciwnych krańcach muru. Niezwykle ciekawe zabytki są w Ston: renesansowy pałac Rektorów, gotycko-renesansowy Pałac Biskupów, późnoromański Kościół Św. Mikołaja czy gotyckie zabudowania Klasztoru Franciszkanów. Ciekawostką architektoniczną jest struktura miasta – domy mieszkalne są w środku miejscowości, a budynki użyteczności publicznej – na obrzeżach miasta. Miasto Ston za czasów Republiki Dubrownickiej odgrywało ważną rolę ekonomiczną ze względu na produkcję soli. Do dziś „Stonske solane” są jednym z głównych producentów soli w Chorwacji.

Mali Ston to przede wszystkim królestwo ostryg. Obowiązkowo trzeba odwiedzić restaurację Villa Koruna, gdzie w przeszklonej sali z widokiem na kanał można spróbować świeżutkich ostryg. Ja niestety nie podołałam wyzwaniu…, więc pozostał mi tylko chleb i wino, które podano do dania głównego.
Miejscem naszego wakacyjnego pobytu był Orebič, usytuowany w południo-zachodniej części  u stóp najwyższego szczytu półwyspu -  Sv. Ilija (961 m n.p.m.). 



Orebič to małe, turystyczne miasteczko, o którym mówi się, że jest miastem żeglarzy  i kapitanów. Dawniej było ważnym ośrodkiem żeglugi morskiej – wielu kapitanów dubrownickiej floty pochodziło właśnie stąd. O chlubnej przeszłości miasta przypomina Muzeum Morskie z ekspozycją wizerunków statków i akcesoriów żeglarskich.





Miejscem, które zrobiło na mnie duże wrażenie jest wzgórze (152 m n.p.m.), gdzie stoi gotycko-renesansowy klasztor Franciszkanów. Za czasów dubrownickich właśnie tu skupiało się życie religijne. Miejsce to było również dogodne do obserwacji przepływających weneckich statków.


Panorama, która roztacza się ze wzgórza zapiera dech w piersiach. Turkusowe morze z licznymi zatokami, piniowe lasy, wielkie agawy, liczne drzewa migdałowca, piękne żwirowe plaże, niesamowity zapach ziół i głośne cykady zostają w pamięci na długi czas. Z tym mi się właśnie kojarzy Orebič. Oczywiście grzechem byłoby nie wspomnieć o słynnych lokalnych winach Dingac,  Postup i Pelješac.



Dziś Orebič to bardzo popularny kurort, szczególnie ulubiony przez miłośników windsurfingu, dla których wieją pomyślne wiatry.


Naprzeciw Orebiča leży oddzielona Kanałem Korčulanskim wyspa słynnego podróżnika Marco Polo – Korčula. Można się na nią dostać łodzią bezpośrednio z Orebiča. Wyspa jest bardzo zalesiona, ma urozmaiconą linię brzegową z uroczymi zatoczkami. Mieszkańcy wyspy zajmują się uprawą winorośli, a także turystyką, bowiem Korčula jest bardzo popularnym miejscem wypoczynku.


Najsłynniejsze miasto wyspy to Korčula, uważana za jedno z piękniejszych miast Chorwacji, zwana Dubrownikiem w miniaturze. Patrząc na miasto z lotu ptaka można zobaczyć szkielet ryby – czyli jedną główną ulicę wraz z odchodzącymi na boki małymi uliczkami. Niewielka starówka otoczona  jest imponującymi murami obronnymi. Serce miasta to plac Św. Marka wraz z Katedrą Św. Marka.


Będąc w Korčuli warto zostać do wieczora. Miasto dopiero wtedy zaczyna tętnić życiem, restauracje i kafeki prześcigają się, żeby zachęcić swoim menu turystów. Późnym wieczorem na starówce ma miejsce niezwykłe widowisko teatralne Moreška, czyli taniec wojenny. Spektakl składa się z 7 skomplikowanych tańców, podczas których drużyny „Czarnych” walczą z „Czerwonymi” na miecze. Tło walki stanowi wątek miłosny. Moreškę tańczono już w 1156 r. Zdarzało się wówczas bardzo często , że tancerze zadawali sobie krwawe rany.

Podróż po Półwyspie dobiega końca. Wracam z miłymi wspomnieniami do domu i wiem, że to dopiero początek mojej przygody z Chorwacją.
Jeszcze wtedy nie zdaję sobie sprawy, że po kilku latach każde wakacje będę spędzała właśnie w tym kraju.

Wkrótce kolejne posty dotyczące pobytu w innych regionach Chorwacji.
Zapraszam tymczasem do mini galerii znajdującej się na tym blogu w zakładce Chorwacja. Może znajdziecie swoje ulubione miejsca? Jeśli kogoś zainteresuje Chorwacja, to zapraszam na moją stronę www.crodea.pl, gdzie znajdują się oferty noclegów w uroczych zakątkach Dalmacji.

Jeśli kogoś zachęciłam do odwiedzenia Półwyspu  Pelješac to zapraszam  do Apartamentów Diana w Orebiču.  Oferta wypoczynku wkrótce pojawi się na łamach Serwisu CroDea.pl.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz